Data: 30-07-2019

W służbie drugiemu człowiekowi

Z Małgorzatą Lalik, która oddała 30 cm swoich włosów, honorowo oddaje krew, studiuje pielęgniarstwo, jest animatorką Ruchu Apostolstwa Młodzieży, posługuje na rekolekcjach, a nawet na misjach, ma zielony pas karate, kocha życie i podróże, te małe i duże rozmawia Zdzisław Wójcik.

Z.W.: - Jest Pani osobą, która inspiruje innych do działań. Pasje, które bogatą treścią wypełniają Pani młode życie są imponujące. Jak pani to wszystko godzi?
M.L
.:-Mam 20 lat. Aktualnie studiuję pielęgniarstwo na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie. Od października rozpocznę drugi rok licencjatu. Od 2016 r. jestem animatorką Ruchu Apostolstwa Młodzieży Archidiecezji Przemyskiej. Posługuję podczas rekolekcji wakacyjnych oraz na feriach. Pełniłam także posługę w czasie Wakacyjnej Ewangelizacji Bieszczadów. W 2016 r. uczestniczyłam w Światowych Dniach Młodzieży, które miały miejsce w Krakowie. Biorę udział w bardzo wielu wydarzeniach o charakterze religijnym, np. w czerwcu tego roku posługiwałam jako tancerz na spotkaniu młodych w Lednicy. Jeśli się kocha to co się lubi, to zawsze się znajdzie czas na realizację danych planów. Tak jest właśnie w moim przypadku, potrafię tak rozplanować sobie czas, by wystarczyło na wszystko. Niekiedy jest ciężko i wymaga to poświęceń, szczególnie teraz gdy pielęgniarstwo pochłonęło mnie całą i uczenie się do późna jest już codziennością. Staram się nie odkładać niczego na później, a to owocuje i dzięki temu mam czas na wszystko co kocham.

Z.W. Jest Pani osobą wrażliwą. W 2017 r. podzieliła się Pani dosłownie cząstką siebie, a konkretnie włosami...
M.L
.:- Tak, oddałam 30 cm włosów na Fundację Rak'n'roll Wygraj Życie. Od dziecka miałam długie włosy i to był mój ''znak rozpoznawczy''. Nie wyobrażałam sobie, że może nadejść taki dzień, w którym podejmę decyzję, że czas je ściąć, a już tym bardziej, że zdecyduję się je oddać. Byłam świadoma, że istnieje taka fundacja, że można oddać włosy osobie chorej na nowotwór, aby z nich otrzymała perukę, jednak byłam zbyt bardzo przywiązana do moich pięknych, długich włosów. Przełom nadszedł gdy zobaczyłam, że dużo osób z mojego środowiska tak robi, oddaje włosy i zapuszcza, aby znów oddać. Pomyślałam, że przecież i ja tak mogę, podzieliłam się tym pomysłem z Mamą, która była jak najbardziej na ''tak''. Pomysł ten dość długo był w mojej głowie, lecz brakowało odwagi do podjęcia decyzji. Przyszła ona spontanicznie i w przeciągu kilku dni 30 cm włosów, zaplecione w warkocz i specjalnie zapakowane, zostały przesłane do Fundacji. Po jakimś czasie dostałam e-mail z podziękowaniem. Niestety nie wiem, kto jest tym szczęśliwcem i otrzymał moje włosy, ale mam nadzieję, że nosi je z taką dumą jak ja wcześniej. Wiem jedno, gdybym miała jeszcze raz decydować zrobiłabym tak samo!

Z.W.: - Jest Pani laureatką różnego rodzaju konkursów literackich, fotograficznych oraz wiedzy m.in. o św. Faustynie.
M.L
.:- Św. Faustyna, która podobnie jak św. o. Maksymilian Maria Kolbe jest moim autorytetem w służbie drugiemu człowiekowi. Nie miałam w zwyczaju brać udziału w konkursach wiedzy, jednak gdy zobaczyłam, że jest konkurs wiedzy o św. Faustynie, którą jestem zafascynowana, stwierdziłam, że warto spróbować. Było to w 2017 roku. Uzyskałam wtedy tytuł finalisty, przechodząc trzy etapy konkursu z bardzo wysokim wynikiem. Uczestniczyłam także w konkursach fotograficznych na szczeblu powiatowym, wojewódzkim, a nawet ogólnopolskim uzyskując niejednokrotnie miejsce na podium. Lubię literaturę (teraz szczególnie medyczną), a idąc w ślady Mamy Agaty piszę wiersze i biorę udział w dorocznych spotkaniach literackich, a także konkursach. Moim największym osiągnięciem literackim jest 1 miejsce w międzynarodowym konkursie literackim, który dotyczył żywotu bł. Bolesławy Lament. Mam na swoim koncie także debiuty na szczeblu ogólnopolskim oraz wojewódzkim. Interesują mnie żywoty świętych, ciągle odkrywam kogoś godnego naśladowania, kogoś kto bezinteresownie oddał się Bogu i drugiemu człowiekowi. Bardzo mnie to pociąga i nieustannie zgłębiam wiedzę na ten temat. Jednakże niezmiennie od dłuższego czasu moimi autorytetami są: św. Faustyna Kowalska oraz św. o. Maksymilian M. Kolbe. Przez okres nauki w II Liceum Ogólnokształcącym w Przemyślu byłam wolontariuszką Rozgłośni Archidiecezji Przemyskiej "Radia FARA". Poznałam tam Siostry Franciszkanki Rycerstwa Niepokalanej, u których teraz bardzo często bywam na rekolekcjach w Strachocinie w powiecie sanockim. Bardzo dziękuję Siostrom, że podkreślają swoim życiem, że warto czynić dobro. Uczą mnie nie tylko wiary i miłości do Niepokalanej, ale także w chwilach moich słabości wyciągają pomocną dłoń i uczą np. jak poprawnie zakładać wenflony. Nie mam wątpliwości, że w dużej mierze dzięki Siostrom będę dobrym człowiekiem i pielęgniarką. Kierunek, który studiuję daje dużo do myślenia o tym, co w życiu jest dla mnie ważne - a jest to pomoc drugiemu człowiekowi. Chciałabym się doskonalić w tym zagadnieniach, aby zawsze móc być dla innego człowieka.

Z.W.: - Z zamiłowania jest Pani również podróżniczką, a co istotne nie traci Pani żadnej okazji, aby pomóc bliźniemu...
M.L
.:- Kocham podróżować! Miałam okazję odwiedzić już m.in. Hiszpanię, Gran Canarie, Islandię, Ukrainę oraz Ekwador. Podróż do Ekwadoru była wyjątkowa, ponieważ podczas pobytu tam miałam możliwość "zasmakowania" posługi misyjnej. Przez półtora miesiąca mieszkałam w Valladolid, gdzie posługuje polski misjonarz. Pomagałam mu w prostych czynnościach, typu gotowanie, sprzątanie. Spotykałam się także z tamtejszymi dziećmi i razem gotowaliśmy, odwiedzaliśmy także tamtejsze wioski. Przez ten czas bardzo dużo przeżyłam i uświadomiłam sobie, jak ważna jest znajomość języków. Moja nieznajomość języka hiszpańskiego niejednokrotnie kończyła się w bardzo śmieszny sposób. Pewnego razu plebanię odwiedziła pewna kobieta, która przyjechała złożyć ofiarę. W tym czasie gotowałam z dziećmi pierogi (to było ich ulubione danie). Owa pani przyszła zobaczyć co robię, ponieważ dla wielu Polka była po prostu ''atrakcją''. Wskazując na kuchenkę gazową kierowała do mnie słowa, których nie rozumiałam. Zerknęłam na kuchenkę i zobaczyłam, że przecież gotuję pierogi, więc zapewne ta pani chce ich spróbować. Szybko odpowiedziałam ''si'' i wróciłam do lepienia kolejnych. Ku mojemu zdziwieniu pani wyłączyła kuchenkę, zdjęła wszystko i mi ją po prostu umyła. Nie spodziewałam się tego, było to bardzo kochane ale i śmieszne. Podczas mojego pobytu odwiedziliśmy także polskich franciszkanów, którzy mieszkają w Amazonii Ekwadorskiej. Dzięki nim miałam okazję zobaczyć jak wyglądają tamtejsi Indianie, przejść przez dżunglę amazońską, zobaczyć piękne wodospady ukryte za zaroślami i uświadomić sobie jak Ekwador jest piękny i niebezpieczny. Patrząc na biedę tamtych ludzi uświadomiłam sobie jak bardzo my im jesteśmy potrzebni, ale także jak bardzo oni są szczęśliwi z obecności drugiego człowieka. Bardzo się cieszyłam ze spotkań z dziećmi, pokochałam je. Zawsze podczas Mszy Świętej zerkały na mnie czy się do nich uśmiechnę, bądź zrobię głupią minę, by je rozśmieszyć, a po Mszy przychodziły po cukierki. Trzy blachy ciasta, które piekły specjalnie dla mnie znikły z prędkością światła.
Dzięki podróżom zmieniam swoje nastawienie do świata, doceniam wartości, którymi żyję i najzwyczajniej się cieszę, że mogę podróżować. W pierwszej klasie gimnazjum zostałam "rzucona'' na głęboką wodę. Wtedy to poleciałam na tygodniową wymianę na Gran Canarię. Jak się można domyślać, język angielski nie był perfekcyjny, hiszpańskiego ani troszkę nie umiałam, ale najważniejsze było otwarte serce, wtedy da się wszystko. Po cichu marzę o podróży dookoła świata, to byłoby piękne przeżycie! Wszystko jest możliwe więc ufam, że za jakiś czas będę się dzielić z innymi wspomnieniami z tej podróży.

Z.W.: - Dbałość o sprawność fizyczną nie jest Pani obca.
M.L
.:- Przez kilka lat trenowałam karate tradycyjne (shotokan). Uzyskałam 5 kyu czyli zielony pas. Wtedy to treningi odbywały się w hali sportowej w Birczy. Trener specjalnie dla naszej grupy przyjeżdżał z Przemyśla. Wymagało to dużego poświęcenia. Karate to sport, w którym każdy ruch musi być precyzyjny. Odpowiednie ułożenie ciała, odpowiednia siła uderzenia. Nie da się tego nauczyć w kilka dni, trzeba regularnie trenować i przyzwyczajać organizm do wysiłku. Treningi odbywały się wieczorami po zajęciach szkolnych. Niekiedy dzień był na tyle męczący, że trzeba było bardzo się motywować, aby iść na trening ze świadomością, że i on łatwy nie będzie. To poświęcenie i godziny spędzone na treningach przynosiły dobre rezultaty. Bez problemu udawało się zdawać egzaminy na wyższe stopnie. Każda zmiana koloru pasa była dla mnie motywacją i dumą. Niejednokrotnie brałam udział w pokazach karate na imprezach lokalnych. Bardzo dziękuję mojej Mamie, która była obecna podczas każdego pokazu oraz zawodów i mi kibicowała. Brałam udział w zawodach nie tylko z karate, ale również w rzucie dyskiem na szczeblu powiatowym. W 2014 r. w Birczy wywalczyłam I miejsce. Start na szczeblu wojewódzkim, gdzie nie udało mi się co prawda zająć miejsca na podium, potraktowałam jako kolejne doświadczenie życiowe. Była to dla mnie duża szansa, za którą jestem bardzo wdzięczna - dziękuję moim nauczycielom wychowania fizycznego, którzy dostrzegli ten potencjał.

Z.W.: - Wspominała Pani wcześniej, że Mama była inspiracją, jeśli chodzi o pisanie wierszy. Wiem również, że nie tylko...
M.L
.:- Tak, to prawda. Zapatrzona w nią postanowiłam w 2017 r. podzielić się najcenniejszym lekiem, jaki tylko człowiek może dać drugiemu człowiekowi - własną krwią. Przygodę z krwiodawstwem rozpoczęłam w punkcie krwiodawstwa w Przemyślu przy ul. Sportowej. Oddałam dotychczas 450 ml krwi, jednorazowo tyle można oddać. Rok później wraz z rozpoczęciem studiów na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie zarejestrowałam się także jako potencjalny dawca szpiku kostnego.

Z.W.: - Co by Pani powiedziała młodym ludziom, aby przeżywali swoje życie pięknie, bo wszyscy mamy je tylko jedno.
M.L
>:- Chcę im powiedzieć - odwagi ! Może jestem setną osobą, która Wam to powtarza, ale pamiętajcie - nikt za Was nie umrze, więc nikt nie ma prawa narzucać Wam swoich planów. Róbcie to, co kochacie, odkrywajcie swoje talenty, bo każdy z nas ma ich bardzo dużo, rozwijajcie je. Nie martwcie się, że coś idzie nie po Waszej myśli, na szczęście Ktoś na Górze nad tym czuwa. W dzisiejszych czasach trzeba mieć mocne plecy i miękkie serce. Mocne plecy, bo świat nie jest taki piękny jak na zdjęciach i często spotykamy się z falą złości i nienawiści, mocne plecy i '' kręgosłup moralny'' ochronią Wasze marzenia i plany, a miękkie serce pozwoli dostrzec potrzeby innych osób. Pamiętajcie, że im bardziej pod górę, tym piękniejsze widoki. Papież Franciszek podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie powiedział, że teraz jest czas, by młodzi ludzie zeszli z kanapy, ubrali wygodne buty i zaczęli działać. Pamiętajcie, że każda sekunda jest bardzo cenna, nie możemy cofnąć czasu, więc żyjcie tak, by niczego nie żałować i bądźcie szczęśliwi.

Z.W.: - Wiara i rodzina wiele dla Pani znaczą....
M.L
.:- Tak, wiara i rodzina to dwa najcenniejsze skarby w moim życiu. Od małego rodzice przekazywali mi najważniejsze wartości. To dzięki nim jestem teraz w takim, a nie innym miejscu, mam możliwość, aby się rozwijać, kształcić i spełniać. Rodzina jest zawsze przy mnie, w moich radościach i smutkach, zawsze mnie wspierają, a ja w trakcie roku akademickiego najzwyczajniej za nimi tęsknię i z niecierpliwością wypatruję okazji powrotu, choćby na chwilę, do domu. Bardzo ważna jest także dla mnie wiara. Głęboko ufam w to, że jest Ktoś, kto czuwa nad każdym moim krokiem i mi błogosławi. Niejednokrotnie odczułam Bożą pomoc, nawet w takich prozaicznych czynnościach, które wydawały mi się nie do przeskoczenia. To dzięki Bogu odnoszę tak wiele sukcesów, sama z siebie nic nie mogę. Ufam, że nade mną czuwa i prowadzi do Nieba. Myślę, że w dużej mierze dzięki temu, że jestem osobą wierzącą czynię dobro w swoim życiu i jestem otwarta na bliźniego. Kto wie może kiedyś i ja będę świętą? Daj Boże :)

Z.W.: - Jakie ma Pani plany na przyszłość?
M.L
.:- Aktualnie chcę rozwijać się i kształcić w kierunku jaki wybrałam, aby za kilka lat być pielęgniarką, która zmienia świat, a nie którą świat zmienił na zgorzkniałą i smutną osobę. Bardzo bym chciała, aby ludzie zmienili swoje postrzeganie pielęgniarek, że to nie służba, ale chęć ochrony zdrowia i życia drugiego człowieka. W planach mam napisanie książki bądź nawet kilku książek o tematyce medycznej. Moim największym marzeniem jest wyjazd na posługę misyjną na dłuższy okres, już jako pielęgniarka. Jestem otwarta na to, co przynosi los. Chciałabym podróżować i zwiedzać świat oraz pomagać innym, więc może to jest moją życiową misją. Nie wiem co czeka mnie za miesiąc, za rok, wiem jednak, że zarówno uczelnia jak i środowisko, w którym jestem, daje mi każdego dnia bardzo dużo nowych szans. Chciałabym, aby każda z nich była przeze mnie dobrze wykorzystana. Chcę po prostu być szczęśliwą osobą, dumną ze swoich wyborów.

Dziękuję Pani za rozmowę i życzę nieustającej realizacji pasji.

Zdjęcia - archiwum Pani Małgorzaty Lalik





NAJNOWSZE
Spotkanie ze strażakami
15 kwietnia 2024 r. w Szkole Podstawowej w Medyce w...
Majówka pod dereniem...
Mamy zaszczyt zaprosić Państwa na Majówkę pod...
Przygoda w Przemyślu
16 kwietnia 2024 r. dziewięcioro uczniów Zespołu...
Festiwal czekolady,...
Im bliżej maja i ciepłych promieni słońca, tym...
Odruch serca
XXIV Akcja Krew-Czekolada przeprowadzona w 2024 r. przez...


NAJPOPULARNIEJSZE
*Dzień Strażaka* w...
Piątek 5 maja 2017 był szczególnym dniem dla...
Bryg. Daniel Dryniak...
28 kwietnia, tuż po godzinie 13. w Sali Obrad Urzędu...
Spotkanie w PWSW
24 kwietnia 2017 r., na zaproszenie samorządu...
Dar serca
Podzielili się wiedzą, doświadczeniem i...
Noc Muzeów 2017 w...
Serdecznie zapraszamy na Noc Muzeów, która odbędzie...
arrow_upward