Strona główna
Ludzie z pasją
Heraldyka posiada w sobie jakąś magię - Andrzej Brzezina Winiarski o swojej pasji
Heraldyka posiada w sobie jakąś magię - Andrzej Brzezina Winiarski o swojej pasji
Mieszka sam bo jak mówi, nie może się dostosować do siebie a co dopiero do kogoś. Wierzy w Anioła Stróża, który ma przy nim dużo obowiązków. Kocha zwierzęta i jest wrażliwy na ich krzywdę - zaznacza "Uczę się człowieczeństwa od swoich zwierząt, zwierze nie zabija dla zabawy."
Życie rzuca kłody pod nogi, czasem sami je sobie rzucamy - jednak Pan Andrzej Brzezina Winiarski nauczył się z tym radzić. - "Byle do przodu".
Godzinami może toczyć opowieści o swoim życiu, które przypomina miejscami pasmo górskie - raz z góry, raz pod górę. Mówi jednak - "wszystko zależy od osoby z którą rozmawiam - osoba rozmówcy warunkuje to czy rozmowa jest bardziej czy mniej otwarta".
Pochodzi z tradycyjnej rodziny, z patriotycznym korzeniami - dziadka zamordowano w Katyniu. "Dziadek był przed wojną Komendantem Policji Państwowej w Truskawcu, piłsudczyk - opowiada - ojciec typowy szlachcic ziemianin, 100 ha lasu, parę kamienic w Przemyślu, przystojny, wysoki. Był plastykiem, wtłaczał mi historie z książek z lat 1920-1937, w domu było pianino. W latach 60-tych ojciec wziął mnie na Krzyżaków wyświetlanych na przemyskim rynku. Te herby, Zakon - zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Z chwilą śmierci mamy w wieku 44 lat (przeszła katorżne na Syberii) sypną się dom, dostałem swoją cześć pieniędzy i wyjechałem do Warszawy."
O swojej pracy w straży pożarnej może też wiele ciekawych rzeczy opowiedzieć. - "Kontakt z pierwszymi akcjami, trupy; pamiętam zapach spalonego człowieka. Jako nurek wyciągałem topielców z wody - ekstremalne przeżycie, szczególnie gdy się pcha ciało na powierzchnie i rozwiewają się włosy. Ratowaliśmy również zwierzęta z pożarów. Kiedyś, pamiętam, wyprowadziliśmy owce ale jedna się wróciła, reszta za nią i wszystkie zginęły. Straszny żal był."
Był świeżo upieczonym, niespełna dwudziestokilkuletnim podoficerem pożarnictwa kiedy to 6 lutego 1979 r. otrzymał przeniesienie z Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnych w Przemyślu do Komendy Stołecznej Straży Pożarnych w Warszawie, na stanowisko dyspozytora Stołecznego Stanowisko Kierowania. - "Poszedłem do straży pożarnej w Warszawie odrobić wojsko - z łapanki brali tych z maturami na stanowiska, na głęboką wodę.. co tu robić? Zero wiedzy a tu szefem zostałem, nie miałem kiedy się bać".
Służba 15 lutego 1979 r. była dla niego czwartą w nowym miejscu pracy. Doszło wtedy do wybuchu Rotundy. Zginęło wiele osób, byli ranni, budynek został zniszczony. Obszernie Pan Winiarski opisał to wydarzenie na swojej stronie internetowej - WIĘCEJ
Po tej akcji zabrano go na Rakowiecką (mieścił się tam Areszt Śledczy), demonstrując pałę 75, zakazano mu rozmawiania o wybuchu. - "Zagrozili więzieniem, pokazali ten kryminał, zaraz po Rotundzie, kazali podpisać kartę lojalności, 8 rękami bym podpisał taki byłem przerażony. Inne realia, inne czasy. Bym miał 20 rąk bym podpisał. Żona w ciąży".
Pracując jako strażak uczestniczył również w innych historycznych wydarzeniach -"W niedługim czasie po wybuchu w Rotundzie nastąpiła katastrofa samolotu, w której m.in. zginęła Anna Jantar. Koledzy, którzy przyjechali na miejsce tragedii ujrzeli straszny widok, że trudno było z nimi o tym rozmawiać." Natomiast 2 czerwca 1979 r. jako strażak brał udział w zabezpieczaniu pielgrzymki Papieża Jana Pawła II na ówczesnym Placu Zwycięstwa w Warszawie.
Jak mówi "Życie mi się nie ułożyło i wróciłem bez niczego do Przemyśla. Dużo wiedziałem - komenda oddelegowała mnie jako inspektora przeciwpożarowego do zakładu pracy."
Od przeszło trzydziestu lat pochłania go heraldyka. Zaczęło się od tego, że będąc chłopcem zaczytywał się w książce Rycerstwo Polskie Podkarpacie - "Czytałem i wyobrażałem sobie" - mówi. "Będąc w Warszawie później jako strażak trafiłem na herbarz - herby czarno-białe, opisowe kolory. Zacząłem sobie wyobrażać - chciałem zobaczyć jak to w barwach, kolorach wygląda."
Czym jest dla niego pasja, którą od tylu lat zgłębia? - "Heraldyką pasjonuję się ponad 30 lat i nigdy nie spotkałem się z opinią, że jest nudną. Heraldyka posiada w sobie jakąś magię, potrafi wciągać. Spotkałem kilka osób, które zostały "zarażone". Trudno się temu dziwić, kiedy ja sam zostałem wkręcony ponad trzydzieści lat temu, a wielkim przeżyciem dla mnie jako dziecka, było obejrzenie filmu pt. Krzyżacy wyświetlanego na przemyskim Rynku". Należy zaznaczyć iż był to film czarno-biały i nie było możliwości zobaczyć jak herby prezentują się w kolorach. Ta właśnie ciekawość kolorów związał Pana Winiarskiego z heraldyką na lata. Aby nadać tworzonym przez siebie herbom kolory, które były im przepisane chodził na przemyskie bazar i kupował złom srebrny i złoty. Później piłował to pilniczkiem i wykorzystywał przy malowaniu. Chciał, żeby wszystko było jak najbardziej skrupulatnie i wiarygodnie odtworzone.
W swojej karierze heraldyka odtworzył i stworzył setki herbów m.in. we wrześniu 2001 r. w Archiwum Państwowym w Przemyślu odbyła się wystawa kolekcji Jego 152 obrazów olejnych na płótnie z wizerunkami herbów szlachty polskiej. Wykonał również unikalny herb Trąby dla zleceniodawcy z Berlina.
Rok 2001 przyniósł kolekcję 53 portretów najważniejszych osobistości niepodległej Rzeczypospolitej od Mieszka I aż do Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, oraz w roku 2005 Prezydentowej Marii Kaczyńskiej i Prezydenta RP prof. Lecha Kaczyńskiego. Można je podziwiać - TUTAJ
Jest współzałożycielem Polskiej Wspólnoty Heraldycznej "NOVA HEROLDIA". Jest to stowarzyszenie posiadające osobowość prawną, które może tworzyć nowe herby. Z Novą Heroldią, współpracuje pełniąc funkcję tzw. Herolda Południa.
Pan Winiarski może pochwalić się również wykonaniem projektu herbu Adama Małysza, na którym widnieją dwie skrzyżowane narty i wkomponowany w nie orzeł z koroną. Herb rodowy Małysza został zarejestrowany w Pierwszej Powszechnej Otwartej Księdze Herbowej Nova Heraldia.
Jak wyjaśnia Pan Andrzej - "Każdy może posiadać legalnie swój herb zarejestrowany z wyłącznym prawem do dziedziczenia i ochroną prawną rodowego znaku. Nova Heroldia posiada prawo do tworzenia herbów wyłącznie mieszczańskich, miejscowości, gmin, powiatów, miast. Jako, że stan szlachecki został w Polsce zniesiony został w II Rzeczypospolitej, a więc ustrój stanowy w Polsce został zniesiony przez Konstytucję marcową z 1921. W artykule 96. zapisano: Rzeczpospolita Polska nie uznaje przywilejów rodowych ani stanowych, jak również żadnych herbów, tytułów rodowych i innych z wyjątkiem naukowych, urzędowych i zawodowych. Obywatelowi Rzeczypospolitej nie wolno przyjmować bez zezwolenia Prezydenta Rzeczypospolitej tytułów ani orderów cudzoziemskich. Nova Heroldia nie ma prawa do tworzenia herbów szlacheckich."
A jak wygląda praca nad herbem? - "Pracę nad tworzeniem herbu rozpoczynam od zebrania informacji dotyczącej rodziny, czym się zajmuje, zajmowała, jakie zaistniały ważne wydarzenia, osiągnięcia. Na zasadzie obowiązujących zasad i reguł heraldycznych zostaje opracowane godło, a następnie herb, który po wielu konsultacjach zostaje zarejestrowany i przekazany formalne aktem nadania osobie zamawiającej. Jeśli chodzi o honoraria, to faktycznie zajmuje się tym Zarząd Novej Heroldii, który ustala cennik."
Tak więc drodzy Czytelnicy, rozpoczynamy poszukiwania swoich szlacheckich korzeni bo być może, ktoś z nas miał pra pra pra przodka ze szlachetnego rodu..... a nawet jeśli się okaże, że nie - to Pan Andrzej będzie umiał profesjonalnie rozwiązać ten "problem".
Autor:
Joanna Wilgucka
PS. Dziękuję Panu Andrzejowi za poświęcony czas oraz udostępnienie prezentowanych zdjęć.
Życie rzuca kłody pod nogi, czasem sami je sobie rzucamy - jednak Pan Andrzej Brzezina Winiarski nauczył się z tym radzić. - "Byle do przodu".
Godzinami może toczyć opowieści o swoim życiu, które przypomina miejscami pasmo górskie - raz z góry, raz pod górę. Mówi jednak - "wszystko zależy od osoby z którą rozmawiam - osoba rozmówcy warunkuje to czy rozmowa jest bardziej czy mniej otwarta".
Pochodzi z tradycyjnej rodziny, z patriotycznym korzeniami - dziadka zamordowano w Katyniu. "Dziadek był przed wojną Komendantem Policji Państwowej w Truskawcu, piłsudczyk - opowiada - ojciec typowy szlachcic ziemianin, 100 ha lasu, parę kamienic w Przemyślu, przystojny, wysoki. Był plastykiem, wtłaczał mi historie z książek z lat 1920-1937, w domu było pianino. W latach 60-tych ojciec wziął mnie na Krzyżaków wyświetlanych na przemyskim rynku. Te herby, Zakon - zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Z chwilą śmierci mamy w wieku 44 lat (przeszła katorżne na Syberii) sypną się dom, dostałem swoją cześć pieniędzy i wyjechałem do Warszawy."
O swojej pracy w straży pożarnej może też wiele ciekawych rzeczy opowiedzieć. - "Kontakt z pierwszymi akcjami, trupy; pamiętam zapach spalonego człowieka. Jako nurek wyciągałem topielców z wody - ekstremalne przeżycie, szczególnie gdy się pcha ciało na powierzchnie i rozwiewają się włosy. Ratowaliśmy również zwierzęta z pożarów. Kiedyś, pamiętam, wyprowadziliśmy owce ale jedna się wróciła, reszta za nią i wszystkie zginęły. Straszny żal był."
Był świeżo upieczonym, niespełna dwudziestokilkuletnim podoficerem pożarnictwa kiedy to 6 lutego 1979 r. otrzymał przeniesienie z Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnych w Przemyślu do Komendy Stołecznej Straży Pożarnych w Warszawie, na stanowisko dyspozytora Stołecznego Stanowisko Kierowania. - "Poszedłem do straży pożarnej w Warszawie odrobić wojsko - z łapanki brali tych z maturami na stanowiska, na głęboką wodę.. co tu robić? Zero wiedzy a tu szefem zostałem, nie miałem kiedy się bać".
Służba 15 lutego 1979 r. była dla niego czwartą w nowym miejscu pracy. Doszło wtedy do wybuchu Rotundy. Zginęło wiele osób, byli ranni, budynek został zniszczony. Obszernie Pan Winiarski opisał to wydarzenie na swojej stronie internetowej - WIĘCEJ
Po tej akcji zabrano go na Rakowiecką (mieścił się tam Areszt Śledczy), demonstrując pałę 75, zakazano mu rozmawiania o wybuchu. - "Zagrozili więzieniem, pokazali ten kryminał, zaraz po Rotundzie, kazali podpisać kartę lojalności, 8 rękami bym podpisał taki byłem przerażony. Inne realia, inne czasy. Bym miał 20 rąk bym podpisał. Żona w ciąży".
Pracując jako strażak uczestniczył również w innych historycznych wydarzeniach -"W niedługim czasie po wybuchu w Rotundzie nastąpiła katastrofa samolotu, w której m.in. zginęła Anna Jantar. Koledzy, którzy przyjechali na miejsce tragedii ujrzeli straszny widok, że trudno było z nimi o tym rozmawiać." Natomiast 2 czerwca 1979 r. jako strażak brał udział w zabezpieczaniu pielgrzymki Papieża Jana Pawła II na ówczesnym Placu Zwycięstwa w Warszawie.
Jak mówi "Życie mi się nie ułożyło i wróciłem bez niczego do Przemyśla. Dużo wiedziałem - komenda oddelegowała mnie jako inspektora przeciwpożarowego do zakładu pracy."
Od przeszło trzydziestu lat pochłania go heraldyka. Zaczęło się od tego, że będąc chłopcem zaczytywał się w książce Rycerstwo Polskie Podkarpacie - "Czytałem i wyobrażałem sobie" - mówi. "Będąc w Warszawie później jako strażak trafiłem na herbarz - herby czarno-białe, opisowe kolory. Zacząłem sobie wyobrażać - chciałem zobaczyć jak to w barwach, kolorach wygląda."
Czym jest dla niego pasja, którą od tylu lat zgłębia? - "Heraldyką pasjonuję się ponad 30 lat i nigdy nie spotkałem się z opinią, że jest nudną. Heraldyka posiada w sobie jakąś magię, potrafi wciągać. Spotkałem kilka osób, które zostały "zarażone". Trudno się temu dziwić, kiedy ja sam zostałem wkręcony ponad trzydzieści lat temu, a wielkim przeżyciem dla mnie jako dziecka, było obejrzenie filmu pt. Krzyżacy wyświetlanego na przemyskim Rynku". Należy zaznaczyć iż był to film czarno-biały i nie było możliwości zobaczyć jak herby prezentują się w kolorach. Ta właśnie ciekawość kolorów związał Pana Winiarskiego z heraldyką na lata. Aby nadać tworzonym przez siebie herbom kolory, które były im przepisane chodził na przemyskie bazar i kupował złom srebrny i złoty. Później piłował to pilniczkiem i wykorzystywał przy malowaniu. Chciał, żeby wszystko było jak najbardziej skrupulatnie i wiarygodnie odtworzone.
W swojej karierze heraldyka odtworzył i stworzył setki herbów m.in. we wrześniu 2001 r. w Archiwum Państwowym w Przemyślu odbyła się wystawa kolekcji Jego 152 obrazów olejnych na płótnie z wizerunkami herbów szlachty polskiej. Wykonał również unikalny herb Trąby dla zleceniodawcy z Berlina.
Rok 2001 przyniósł kolekcję 53 portretów najważniejszych osobistości niepodległej Rzeczypospolitej od Mieszka I aż do Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, oraz w roku 2005 Prezydentowej Marii Kaczyńskiej i Prezydenta RP prof. Lecha Kaczyńskiego. Można je podziwiać - TUTAJ
Jest współzałożycielem Polskiej Wspólnoty Heraldycznej "NOVA HEROLDIA". Jest to stowarzyszenie posiadające osobowość prawną, które może tworzyć nowe herby. Z Novą Heroldią, współpracuje pełniąc funkcję tzw. Herolda Południa.
Pan Winiarski może pochwalić się również wykonaniem projektu herbu Adama Małysza, na którym widnieją dwie skrzyżowane narty i wkomponowany w nie orzeł z koroną. Herb rodowy Małysza został zarejestrowany w Pierwszej Powszechnej Otwartej Księdze Herbowej Nova Heraldia.
Jak wyjaśnia Pan Andrzej - "Każdy może posiadać legalnie swój herb zarejestrowany z wyłącznym prawem do dziedziczenia i ochroną prawną rodowego znaku. Nova Heroldia posiada prawo do tworzenia herbów wyłącznie mieszczańskich, miejscowości, gmin, powiatów, miast. Jako, że stan szlachecki został w Polsce zniesiony został w II Rzeczypospolitej, a więc ustrój stanowy w Polsce został zniesiony przez Konstytucję marcową z 1921. W artykule 96. zapisano: Rzeczpospolita Polska nie uznaje przywilejów rodowych ani stanowych, jak również żadnych herbów, tytułów rodowych i innych z wyjątkiem naukowych, urzędowych i zawodowych. Obywatelowi Rzeczypospolitej nie wolno przyjmować bez zezwolenia Prezydenta Rzeczypospolitej tytułów ani orderów cudzoziemskich. Nova Heroldia nie ma prawa do tworzenia herbów szlacheckich."
A jak wygląda praca nad herbem? - "Pracę nad tworzeniem herbu rozpoczynam od zebrania informacji dotyczącej rodziny, czym się zajmuje, zajmowała, jakie zaistniały ważne wydarzenia, osiągnięcia. Na zasadzie obowiązujących zasad i reguł heraldycznych zostaje opracowane godło, a następnie herb, który po wielu konsultacjach zostaje zarejestrowany i przekazany formalne aktem nadania osobie zamawiającej. Jeśli chodzi o honoraria, to faktycznie zajmuje się tym Zarząd Novej Heroldii, który ustala cennik."
Tak więc drodzy Czytelnicy, rozpoczynamy poszukiwania swoich szlacheckich korzeni bo być może, ktoś z nas miał pra pra pra przodka ze szlachetnego rodu..... a nawet jeśli się okaże, że nie - to Pan Andrzej będzie umiał profesjonalnie rozwiązać ten "problem".
Autor:
Joanna Wilgucka
PS. Dziękuję Panu Andrzejowi za poświęcony czas oraz udostępnienie prezentowanych zdjęć.